Syndrom impostora.

syndrom impostora

-„To cud, że mam klientów”,

– „Dostałam awans, udało mi się”,

-„Jestem kierownikiem, ale naprawdę nie mam pojęcia, jak to możliwe”,

-„Nie wiem jak ja to robię, mam po prostu farta”

Czy słyszysz czasem taki głos w swojej głowie? Czy zdarza Ci się myśleć, że to, co osiągasz, to zasługa szczęścia, farta, zbiegu okoliczności, łaski innych ludzi?

Znam bardzo dobrze to uczucie. Za każdym razem jak osiągałam sukces, to czułam się jak kłamczucha, bałam się, że zaraz się wyda, jaka naprawdę jestem,  że ten sukces okaże się tylko dziwnym przypadkiem, a ja zostanę zdemaskowana.

Takie przekonanie, taki lęk, który pozbawia nas radości z naszych osiągnięć to SYNDROM IMPOSTORA, zwany również syndromem uzurpatora.

Towarzyszy osobom, które mimo, że obiektywnie osiągają sukcesy, są kompetentne i dobre w pewnych dziedzinach życia, nie potrafią tych swoich sukcesów zinternalizować. Umniejszają swoje umiejętności, dewaluują swoją inteligencję, skupiając się zbytnio na czynnikach zewnętrznych, takich jak ładne oczy, urok osobisty, dobre kontakty itd.  Najbardziej nieprzyjemnym elementem tego zjawiska jest wewnętrzne poczucie fałszywości w momencie osiągania sukcesu.

Może się teraz dziwisz, że taki stan ma swoją nazwę i że dotyka nie tylko Ciebie? Uwierz mi, to bardzo częste zjawisko. To takie poczucie, że żyję nie swoim życiem, że coś gram, że zawsze robię nie to, co naprawdę powinnam, powinienem…

Skąd się bierze syndrom impostora?

Zjawisko to dotyka bardzo często osoby, które już w dzieciństwie musiały być dorosłe i robić rzeczy, które przekraczały możliwości ich wieku. Wyobraź sobie dziecko, które tłumaczy się za rodzica albo umawia dla niego wizytę lekarską, a chwilę potem zostaje sprowadzone do właściwej sobie roli- małego dziecka. Kiedy parentyfikowane dzieci robię „wielkie, dorosłe” rzeczy, nie wiedzą, że to coś ponad ich siły. Jeśli matka regularnie oczekuje, że jej dziesięcioletnie dziecko będzie robiło zakupy dla całej rodziny, prasowało ubrania wszystkich domowników, uczy dziecko, że dawanie z siebie wszystkiego, poświęcanie swojego czasu dla innych i robienie rzeczy „ponad miarę” jest jego niepisaną normą.

Takie dziecko bardzo szybko nauczy się, że jego osiągnięcia nie muszę być doceniane, że to co robi nie musi być zauważane, że to taka właśnie norma. Jednocześnie od takiego dziecka oczekiwane jest, by w jednej sytuacji było dzielne i ponad wiek, a w kolejnej wróciło do swojego dziecięcego stanu. Pamiętam, jak matka posyłała mnie w przeróżne miejsca, by zlokalizować pijanego ojca, odwołując się do mojej dojrzałości i odwagi, a kolejnego dnia unikała odpowiedzi na pytanie o sytuację domową mówiąc „jesteś za mała na takie rozmowy”.

W rodzinie dysfunkcyjnej dziecko musi cały czas skakać między rolą osoby dojrzałej, dorosłej i „wielkiej” a rolą dziecięcą, kogoś, kto wie mniej od rodzica, kogoś, kto jest od rodzica słabszy. Naprawdę można się poplątać!  Dziecku, które dba o potrzeby całej rodziny, zajmuje się rodzeństwem podczas awantur rodziców, opatruje poobijaną przez ojca matkę nikt nie mówi, że jest dzielne. Ono ciągle jest dzieckiem, często niezauważanym, pomijanym, umniejszanym. W ten sposób dostaje komunikat, że to, co robi wielkiego jest niczym, jest normą, jest podstawą. Nikt mu za to nie dziękuje, nikt nie docenia.

Tak rodzi się postawa, że „jak robię coś wielkiego, to gram”, w innym wypadku jak mógłbym, mogłabym jako dziecko robić rzeczy, które robią dorośli.

Innym powodem może być narcystyczna matka, która zamiast wspierać swoją córkę w jej sukcesach, zazdrościła jej i w związku z tym umniejszała jej osiągnięcia. Wszystkie teksty typu „coś ty, ona wcale cię nie lubi (o koleżance), tylko chce mieć od kogo lekcje spisywać” albo „on cię nie kocha, zapatrzył się na twój tyłek” wykształcają w dziecku przekonanie, że jest cenione, lubiane nie za to, jakie jest i co robi, ale ze względu na egoistyczne pobudki innych ludzi.

Osobom cierpiącym na syndrom uzurpatora towarzyszy często zaniżone poczucie wlanej wartości i uogólniony lęk, który nasila się w momentach osiągania sukcesów i sięgania po więcej. To osoby, które pozornie wyglądają na szczęśliwe i zrealizowane, jednak w środku cierpią katusze niepewności i lęku przed tym, że ktoś je może rozpoznać i zdemaskować, że pojawi się sytuacja, która udowodni całemu światu, jak bardzo są do niczego. To bardzo męczący stan. Ciężko o odpoczynek, ciężko o satysfakcję i zadowolenie z siebie. Zawsze nie taka, nie taki, zawsze za mało. Kolejne sukcesy wcale nie karmią i nie cieszą a jedynie nasilają lęk, że w końcu się wyda.

Jak sobie pomóc?

Paradoksalnie, syndrom uzurpatora nie zmniejsza się wraz z ilością osiąganych sukcesów, wręcz przeciwnie. Tylko uświadomienie sobie tego stanu i świadoma praca nad poczuciem własnej wartości może przynieść ulgę. Dla mnie najbardziej skuteczna okazała się metoda pracy z wewnętrznym dzieckiem oraz uzdrawianie matczynej i ojcowskiej rany. Wracałam do siebie małej z sytuacji umniejszania, pomijania i dawałam sobie to, czego tam wtedy zabrakło. Odnajdywałam granicę między tym, co było moją odpowiedzialnością, a tym, co było odpowiedzialnością rodziców. Uczyłam się od nowa tego, co i kiedy jest naturalne dla dziecka, a co jest ponad jego siły. I przede wszystkim wysłuchałam siebie z tych momentów, kiedy było ciężko, kiedy nikt nie doceniał, kiedy oczekiwania mnie przerastały i wyraziłam niewyrażone w tych wszystkich sytuacjach emocje. I… przeżyłam jeszcze raz swoje sukcesy, dając sobie wsparcie i uznanie.

Teraz mam mniej presji na osiąganie sukcesów a jednocześnie bardziej mnie one cieszą. Teraz doceniam się za duże rzeczy ale i za te małe. I nie wierzę, że coś mi się udało „na ładne oczy”.;)

To, co osiągasz jest Twoją zasługą. To, kim jesteś jest wynikiem Twoich decyzji. Twoje sukcesy mają jednego rodzica: Ciebie!

Na koniec zamieszczam fragment książki “Nigdy dość dobra”:

Naszą najgłębszą obawą nie jest to, że okażemy się za słabi. Naszą najgłębiej skrywaną obawą jest to, że mamy moc ponad wszelką miarę. To nasze światło nas przeraża, nie nasza ciemność. Zadajemy sobie pytanie: kim niby jestem, bym miał być genialny, wybitny, utalentowany, nadzwyczajny? Tymczasem kim niby jesteś, żebyś nie miał taki być? Jesteś dzieckiem Bożym. Umniejszając swoje znaczenie, nie przysłużysz się światu. Nie ma nic oświeconego w umniejszaniu się, tak aby inni ludzie nie czuli się przy tobie zagrożeni. Wszyscy zostaliśmy stworzeni, by błyszczeć – tak jak dzieci. Urodziliśmy się, by przejawiać chwałę Bożą, która jest w nas. Nie w niektórych z nas. W każdym z nas. A gdy pozwalamy rozbłysnąć naszemu wewnętrznemu światłu, podświadomie pozwalamy także błyszczeć innym ludziom. Z chwilą gdy uwalniamy się od swojego lęku, nasza obecność  automatycznie wyzwala innych. (Karyl McBride, Nigdy dość dobra, za: Marianne Williamson, A Return to Love: Reflections on the Principles of a Course in Miracles, New York: HarperCollins, 1992, s. 190–191)

1 thought on “Syndrom impostora.

  1. Fajny wpis Aurora – ucieszyłam się, że ktoś ubrał w słowa to co czuję i zaraz dostanę odpowiedź skąd to się wzięło… No i u mnie nie było jakiejś mocnej parentyfikacji… Byłam “maskotką” rozweselającą rodzinę, ale nie odpowoadałam za żadne obowiązki dorosłe… Poszukałam szerzej i znalazłam odpowiedź.Doczytałam, że syndrom oszusta wykształca się najczęśćiej w dwóch przypadkach. 1. w rodzinach dającuch etykietkę dzieciom, tzn jedno dziecko to “mądre i inteligentne” a np drugi uważane jest przez rodzinę za “to mniej rozgarnięte, bez talentu”. 2. Druga opcja (i to było u mnie) rodzina idealizuje dziecko i ono dorastając zauważa, że rodzice koloryzowali jego osiągnięcia, przestaje im ufać, jednak ma w sobie dalej ból i lojalność wobec nich i nie chce burzyć tej ich idealnej wizji dziecka. Zaczyna wtedy czuć się do niczego i ma ten syndrom również.

    Fajnie było by, gdybyś podawała wszystkie źródła danego problemu. Choć rozumiem, że Ty piszesz z perspektywy swoich doświadczeń, ale ja już byłam gotowa powiedzieć sobie, że ten syndrom mnie nie dotyczy bo nie było u mnie parentyfikacji silnej…Więc warto podać wszystkie opcje:)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.