Ty zdrajco!

Chodził za mną ostatnio temat czucia się odrzuconą. Najpierw byłam odrzucana jako dziecko, potem robiłam wszystko, żeby nie zostać odrzuconą, łącznie z tym, że sama odrzucałam innych (wiem, pokrętne, ale tak to było). Lęk przed odrzuceniem skazywał mnie na ciągłe realizowanie tego samego scenariusza. Teraz widzę wyraźniej: odrzucałam samą siebie, świat adekwatnie reagował.

Kiedy wydawało mi się, że przepracowałam temat odrzucania, pojawiła się kolejna warstwa- to poczucie odrzucenia połączone z wykluczeniem. To poczucie, że jestem odrzucona, bo czegoś jest mało, bo dla mnie już nie starczyło. To poczucie zdrady: że coś, co powinno być dla mnie, czego tak bardzo pragnę, jest limitowane, jest jedynie pod pewnymi warunkami, a wreszcie: jest dla innych, a dla mnie już nie. Wszystkie te sytuacje, kiedy zamiast cieszyć się czyimś sukcesem- zazdrościłam, kiedy zamiast cieszyć się, że kogoś zainspirowałam- miałam poczucie, że mi ktoś coś zabiera. I wreszcie- kiedy robiłam coś pod wpływem czyjejś inspiracji- czułam się jak oszustka, jak złodziej.

W ostatnich dniach bardzo często pojawiał się we mnie lęk nieznanego pochodzenia. Zauważyłam, że nasila się, kiedy myślę o konkretnej osobie. Osobie bardzo dla mnie ważnej, bardzo inspirującej i wspierającej. Zaczęłam sobie wkręcać, że może nie chcieć ze mną pracować. Wiedziałam, że moja podświadomość zaczyna wciskać ją w rolę moich rodziców, że projektuję na nią jakieś swoje lęki i obawy, że już nie widzę jej, że już nie ma mnie i nie ma jej w naszej relacji, jest poraniona Aurora i krzywdzący rodzic.

Weszłam w to. Przeskanowałam swoje ciało, zaczęłam procesować emocje. Pojawił się płacz, żal, smutek… szłam dalej. Pojawiła się złość, gniew. Szłam dalej i dalej idę, bo tych sytuacji jest cała masa. Wspomnienia zaczęły pojawiać się w mojej głowie, jak grzyby po deszczu. Wspomnienia sytuacji, o których latami już nie myślałam. W trakcie uwalniania wkurwu na jedną sytuację, łapałam się na tym, że już chodzi o kolejną.., i nagle poczułam w sobie te wszystkie momenty, które tak silnie, tak trwale i tak okrutnie wytłoczyły we mnie poczucie bycia zdradzoną, poczucie, że dla mnie nie ma, poczucie, że ja nie jestem warta.

Za wszystkimi stał ojciec: dorosłe zawstydzone dziecko. Całe moje dzieciństwo zawstydzał mnie i odrzucał. Być może to była jedna z jego strategii na radzenie sobie z jego własnym toksycznym wstydem. Strategia nieświadoma, niechciana. (?) Bo który rodzic świadomie poniża i odrzuca swoje dziecko? Który, się pytam! Może mój… może tak właśnie było.

Jak co roku spędzałam wakacje i babci na wsi. Przyjechałeś z mamą, żeby mnie odwiedzić. Miałam może 6, może 7 lat. Może mniej. Moi kuzyni cię uwielbiali i nie mogli doczekać się twojej wizyty. Znałeś tyle fajnych zabaw, podrzucałeś ich do góry i robiłeś fikołki. Byłam dumna, że mam takiego tatę. Chciałam się tobą chwalić. Ich tata się z nimi nie bawił, był zapracowany, surowy. Nie miał czasu na zabawę. Kuzyni mnie nie lubili. Często mi dokuczali, nie chcieli zabierać ze sobą. Tego dnia poczułam, że to może się zmienić, bo dzięki temu, że mam takiego super tatę, który się tak z nami wszystkimi bawi, przekonają się do mnie… Oni tak cię uwielbiali!  Zabawa się zaczęła. Zobaczyłam z daleka, jak kręcisz jednego z braci. Śmiał się głośno, krzyczał i cieszył. Kolejny stał tuż obok i krzyczał „teraz ja, teraz ja!” Podbiegłam bardzo blisko i patrzyłam, jak się wszyscy cieszą. Mój tata! Mój kochany tata! Mój tata jest taki fantastyczny, zna takie zabawy i teraz to na pewno chłopaki mnie polubią! PODBIEGŁAM DO CIEBIE I POWIEDZIAŁAM: TERAZ MNIE! ZAKRĘĆ MNIE…

To co się potem wydarzyło…

kurwa! chyba bym wolała dźgnięcie mieczem prosto w serce.

„Nie, ty nie. Daj mi spokój” – powiedziałeś, rzucając wrogie spojrzenie.

Kuzyni popatrzyli wymownie. Stałam zmieszana i próbowałam powstrzymać łzy.

Dlaczego? Dlaczego dla mnie już nie byłeś? Dlaczego mogłeś być taki fajny i zabawny dla innych, a dla mnie już nie? Przecież to moim tatą jesteś! To mnie masz kręcić, a nie ich. Mnie najpierw! Dlaczego? Dlaczego ich kochasz, a mnie już nie? PRZECIEŻ TO JA JESTEM TWOJĄ CÓRKĄ. To ja, nie oni. To dla mnie! Jesteś moim tatą, a nie ich..! Bądź dla mnie! Najpierw dla mnie… potem dla nich.

 Dlaczego..?

 

Tych sytuacji jest na pęczki.  Od wczoraj wyję i taplam się w tym poczuciu odrzucenia przez ojca. Pojawiają się nowe wspomnienia, w nie też wchodzę.  Nigdy do tej pory nie pozwoliłam sobie na przeżycie tych emocji. Staram się nie oceniać, akceptować wszystko, co przychodzi od Aurory. A jest tego tak dużo…  Ona nigdy po takich sytuacjach nie płakała, nie żaliła się. Powiedzenie o nich mamie przygnębiałoby ją albo posłużyłoby jako kolejny pretekst do kłótni z ojcem. Tłumiła więc wszystkie uczucia, całą tę złość, cały ten gniew i smutek. Teraz daję jej na to czas. Nie byłabym gotowa otworzyć tego wszystkiego, gdyby nie siła i wsparcie Magdy, która towarzyszy mi w mojej podróży i daje poczucie bezpieczeństwa, które ja, sama jeszcze dla siebie buduję…

5 thoughts on “Ty zdrajco!

  1. Dziękuję za ten tekst. Jakbym czytała o sobie i swoim tacie. Wszyscy byli dla niego ważniejsi, niż ja.
    Jakoś omijam ten temat w sobie, żeby nie czuć bólu, ale trzeba go w końcu przeżyć do końca, pozwolić tej fali popłynąć i dotknąć brzegu… To, że piszę ten komentarz jest zachętą dla samej siebie, by się za to wziąć, do dna. Pozdrawiam! Anna

    1. Aniu, dziękuję za komentarz. Tak, wszyscy inni byli dla niego ważniejsi… Odkąd nazywam to po imieniu i pozwalam sobie na wyrażenie żalu, złości i tęsknoty z tym związanej, to coraz otacza mnie coraz więcej ludzi, dla których czuję się ważna:)

  2. Też dziękuję za ten artykuł. I też miałam podobnie.Jak dobrze, że praca z wewnętrznym dzieckiem pomaga. A dzięki niej można “nauczyć” się poczucia ważności tzn. można zacząć się czuć ważną i czuć się z tym normalnie, komfortowo?

    1. Alicja, można. Oj, można. Wiesz, gdybym nie prowadziła dziennika rozwoju i kilku innych zeszytów związanych z pracą wewnętrzną, to zupełnie nie rozumiała bym,jak kiedyś mogłam czuć się aż tak nieważna. Niektóre rzeczy zmieniają się do tego stopnia, że owszem, wiem, że np. wpadałam w ataki szału, ale jakoś nie mogę sobie tego wyobrazić, poczuć. Wiec tak, to chyba właśnie takie komfortowe… oczywiście to wszystko wymagało czasu, ale… czas i tak by upłynął, nawet jak bym nic nie robiła ? Dziękuję za Twój komentarz i wizytę na moim blogu?

  3. Płakałam czytając ten wpis. Ach, jak dobrze znam to uczucie! Dla mojej mamy też wszyscy inni byli ładniejsi, mądrzejsi, ważniejsi. Przypomniała mi się jedna sytuacja. Poszłyśmy razem do sklepu by kupić mi lalkę. Jak tylko zobaczyłam jedna typu bobas chciałam tylko tą. Ale mojej mamie się ona nie spodobała. Wybrała dla mnie inną, ktora z kolei nie spodobała się mi. Ostatecznie nie kupiłyśmy żadnej. Wkrótce potem pojechałam na wakacje do rodziny na wieś. Mama tam po jakimś czasie przyjechała i powiedziała, że wielka niespodzianka czeka na mnie w domu. A wybrała ją dla mnie jedna z kuzynek. Ależ byłam ciekawa! I jak Pani myśli, co to było? No oczywiście, ta lalka ktora podobała sie mamie. No i rzecz jasna kuzynce.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.