fbpx

Aurora-w drodze do siebie.

Zapiski Aurory

O tym, jak zostałam Ratowniczką.

Pamiętam ten dzień, kiedy wyszłam szukać mamy. Wyszła zapłakana z domu, czułam wtedy, że to wyjście jest inne niż zazwyczaj. Widziałam, że nie ma już siły walczyć. Czułam wtedy, że coś w niej pękło i się poddało. Zawziętość, z jaka atakowała ojca wyczerpała się, a w miejsce po niej zaczęła napływać bezsilność, żal, poddanie, a przede wszystkim ogrom niewyrażonej nigdy wcześniej rozpaczy. Na moje pytanie „dokąd idziesz?” nie odpowiedziała, jak to miała wtedy w zwyczaju “w świat”. Nic nie powiedziała. Coś w niej wtedy zgasło. 

Było lato, miałam wtedy nie więcej niż 12 lat. Ojciec wyszedł zaraz po tej kłótni, jak to z kolei on miał w zwyczaju. Co mogłam wtedy robić?

Nie pamiętam swoich działań, nie pamiętam mieszkania. Nie wiem, gdzie był wtedy mój brat i dlaczego nie było babci. Pamiętam jednak to, co wtedy czułam. Coś fizycznie opuszczało moje serce. Moja energia życiowa wypływała ze mnie, a mój umysł szalał w lęku przed tym, co będzie teraz z mamą i z nami – z całą naszą rodziną. Wiedziałam, że tym razem ona sobie nie poradzi. Czułam to. Czy taka była prawda?

Czy moja matka poradziłaby sobie beze mnie? Czy naprawdę nie musiałam wtedy (i zawsze potem) być tak silna?

Wtedy zdawało się, jakbym nie miała innego wyjście. Siła większa ode mnie działała we mnie i za mnie, nie pozostawiając mi wyboru.

To tak, jakbym miała w sobie czujnik stanu emocjonalnego mojej matki. Działał bez względu na wszystko, w każdej temperaturze i w każdych warunkach, a tym razem również na odległość. 

Tego dnia jego wskaźniki przekroczyły wszelkie dotychczasowe ekstrema. Skala niebezpiecznie się poszerzyła. Tego dnia w moje ciało wrodziła się ona – Ratowniczka. Silna i Mocna. Znałam ją już wcześniej. Pojawiała się w pobliżu od dawna, tym razem jednak zupełnie mną zawładnęła.

To ona znała najkrótszą drogę do mojej matki.

To ona uznała, że nie można dłużej czekać i trzeba działać natychmiast. To ona pokierowała moje kroki do Miejsca Matki.

To ona pukała w okna i szarpała za klamkę mimo braku odzewu tak długo, aż usłyszała szelest po drugiej stronie.

To ona wiedziała, co wtedy mówić, żeby wydobyć matkę z powrotem na powierzchnię. 

 

I to ona została rozpoznana i zobaczona, kiedy padły słowa:

“Wiedziałam, że mnie znajdziesz. Prosiłam Boga o pomoc, a potem przyszłaś ty.”

 

W ten sposób zostałam “powołana”. Tak scaliłam się z Ratowniczką. Od tamtej pory już się nie rozstawałyśmy. Stała się mną. Rozrosła się w mnie, zapuściła we mnie swoje mocne korzenie. Dała poczucie oparcia i bezpieczeństwa. Jak dobrze, że mogłam na nią wtedy liczyć. 

Była silna, zdeterminowana. Zawsze wiedziała, co robić i co powiedzieć. Wyczuwała emocje i potrzeby matki, a wkrótce okazało się, że również innych ludzi, nawet na odległość. To pozwalało jej interweniować zawczasu. Łagodzić konflikty, zanim się wydarzą. Zadawać pytania, które uwalniają niebezpieczne pokłady energii. 

Ratowniczka była odpowiedzią na dotychczasowe dziecięcy tęsknoty. Zdawała się wszystko rozwiązywać. Co za ulga. Jaka sprawczość!

Pokochałam Ratowniczkę w sobie.

Wtedy jeszcze nie wiedziałam, jak cenę przyjdzie mi za to zapłacić.

Stałam się wtedy większa od swojej matki. Stałam się dzieckiem, które wie lepiej, które jest silniejsze, które nie prosi o pomoc, które samo zna wszystkie rozwiązania. 

Teraz, po 30 latach od tamtego czasu odkrywam tę, której brakowało miejsca w moim ciele. Tę, która wyemigrowała poza granice dziecięcej świadomości, by umożliwić sobie przetrwanie. Tę wypchniętą poza ciało: małą, zlęknioną, słabą, omylną i ciągle poszukującą.

Kiedy pierwszy raz ją zobaczyłam, wyglądała jak zombie.

Nie było w niej życia, bo odkąd oddała swoją życiową energię matce, nie umiała już żyć dla siebie. Mogła już tylko się od-dawać i roz-dawać, licząc naiwnie, że w ten sposób odzyska siebie.

Każdy kolejny akt roz-dawania roz-rywał mnie wtedy na coraz mniejsze kawałki. Traciłam spójność. Traciłam siebie. Z czasem te różne części mnie przestały się ze sobą komunikować.

Mała i Wrażliwa ustąpiła miejsca Silnej.

Ratowniczka zawsze ratowała kogoś na zewnątrz, odwracając się plecami od tej, która najbardziej i przede wszystkim potrzebowała ratunku – od nieuznanej ofiary w dziecku, którym była, a które nadal domagało się uwagi i odwiedzin w więzieniu dorosłego już serca. 

Dziś uczę się ją przyjmować – małą, wrażliwą, zlęknioną, naiwną część siebie. Tę, która tworzyła iluzje i wierzyła w kłamstwa, licząc na to, że uchronią ją przed bólem.

Dziś pozwalam sobie byś słabą. Nieskuteczną. Popełniam błędy, ponoszę porażki.

Dziś posyłam tę Mocną we mnie do tej Słabej. Nie po to, żeby z nią walczyła czy wykluczała, ale po to, by trzymała jej przestrzeń.

Dziś wiem, że nie jestem ani dzieckiem ani ratowniczką, ani ofiarą.

 

 Jestem świadomością w obecnym ciele, które może pomieścić wszystkie te części i nadal mieć miejsce na coś jeszcze… Na siebie.  Na mnie. I nadal szukam.

 

 

 A Ty, kim dzisiaj jesteś? Jaka część woła o Twoją uwagę? 

Co wspiera Cię w przyjmowaniu i odnajdywaniu różnych swoich części?

 

Zapisz się na listę oczekujących programu uzdrawiania matczynej rany Spirala Życia® 

To program, w którym krok po kroku przeprowadzam Cię przez proces wypełniania braków dzieciństwa i pokazuję, jak koić ból związany z trudną relacją z matką.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Zobacz najnowsze posty blogowe

Doświadczenia pozazmysłowe i terapia – tak, to się łączy!

Miałam w ostatnim czasie przyjemność uczestniczyć w 4-dniowym szkoleniu dla psychoterapeutów pt. „Integrowanie doświadczeń pozazmysłowych w gabinecie terapeutycznym”. Szkolenie poprowadziła Ditte Marcher – współtwórczyni nurtu psychoterapii somatycznej Bodynamic. To była prawdziwa uczta dla mojego umysłu, duszy i ciała! Dzielę się z Wami częścią moich szkoleniowych notatek, niech inspirują do rozwoju i poszukiwań. Doświadczania pozazmysłowe to

Czytaj dalej »

O tym, jak zostałam Ratowniczką

O tym, jak zostałam Ratowniczką. Pamiętam ten dzień, kiedy wyszłam szukać mamy. Wyszła zapłakana z domu, czułam wtedy, że to wyjście jest inne niż zazwyczaj. Widziałam, że nie ma już siły walczyć. Czułam wtedy, że coś w niej pękło i się poddało. Zawziętość, z jaka atakowała ojca wyczerpała się, a w miejsce po niej zaczęła

Czytaj dalej »

Granice małego dziecka

Zdarza się, że mimo dyskomfortu związanego z tym, że ktoś (albo my sami) przekracza nasze granice, nie tylko nie potrafimy tego odpowiednio skomunikować, ale dodatkowo siebie obwiniamy za całą sytuację.

Czytaj dalej »