Jesteś za mnie totalnie odpowiedzialna!

Pamiętam to jak dziś. Wpadłaś w taki szał, że nie wiedziałam kim jesteś. Dorwałaś kabel od prodiża i zaczęłaś bić mojego brata. Mnie nigdy nie uderzyłaś. Jego wiele razy. Stłukłaś go bez opamiętania za jakieś kłamstwo albo złe stopnie, tego dokładnie nie pamiętam. Siedziałam w drugim pokoju i słuchałam, jak mój młodszy brat krzyczy. „tylko nie bij mamusiu, tylko nie bij”. Wyżyłaś się na nim. Sapałaś i dyszałaś ze zmęczenia. Bałam się ciebie. Budziłaś odrazę i obrzydzenie, jak tak się miotałaś zapluta po pokoju.  Nie wiedziałam co mam zrobić, byłam przerażona. Szkoda mi było brata, ale tak bardzo bałam się twojego gniewu, twojego odrzucenia, że siedziałam w zamarciu, bojąc się wyjść z pokoju. Długo to trwało. Miał wtedy może 8, 9 lat. Ja trochę więcej.

Minął kolejny dzień, znów byłaś sobą. Zawołałaś mnie do siebie. Jak zawsze, kiedy coś chciałaś. To zawsze ja do Ciebie przychodziłam. Siedziałaś pochylona nad koszem na śmieci. Obierałaś ziemniaki. Nie podnosząc nawet oczu, zrobiłaś jakiś filozoficzny wstęp, wspomniałaś o wczorajszej sytuacji z wyrzutem i zapytałaś (tym razem wbijając we mnie pełne oczekiwania, rozczarowania, pytające oczy) „co z Ciebie za siostra, że nie próbowałaś mnie powstrzymać? Powinnaś stanąć w obronie brata”. „Myślałam, że jesteś lepszą osobą”.

Pamiętam jak przez mgłę, że w pierwszej reakcji poczułam skołowanie, rozdarcie, niesprawiedliwość, złość do Ciebie… ale nic z tego wyraziłam. Nic nie powiedziałam. Utknęłam wzrokiem w paznokciach, zaczęłam dłubać w skórkach i wysłuchałam tego, jak mnie za wszystko obwiniasz. Wzięłam to na siebie, jak oczekiwałaś. Zdjęłam z Ciebie poczucie winy, mogłaś poczuć się lepiej. Teraz byłyśmy współwinne, nie byłaś z tym sama. Za to ja coraz bardziej oddalałam się od siebie, przestawałam ufać naturalnym reakcjom, starałam się jeszcze bardziej wyprzedzać twoje życzenia i potrzeby, próbowałam czytać ci w myślach i dbać o twoje dobre samopoczucie.

Nigdy nas za to nie przeprosiłaś. Ani mnie ani brata. Wiem, że pamiętasz ten incydent. To, jak pobiłaś syna. Ale naszej rozmowy dnia kolejnego już nie. Po każdej takiej sytuacji utwierdzałam się w przekonaniu, że powinnam być za ciebie całkowicie odpowiedzialna, że swoją reakcję na ciebie (np. lęk, niechęć) powinnam odrzucić, by zająć się tobą, stanąć ponad nami wszystkimi i zrobić coś, co nas wszystkich zbawi ode złego, nawet jeśli tym złym jesteś właśnie ty.

4 thoughts on “Jesteś za mnie totalnie odpowiedzialna!

  1. Kiedy byłam młoda też myślałam, że moja matka jest zła
    Z wiekiem coraz lepiej ją rozumiałam, życie jej pokolenia było o wiele trudniejsze niż moje. Kobiety zawsze skupiały na sobie krytykę.Same też ją wytwarzały, może było im z tym lżej? Dziś, kiedy jestem babcią, wiem, że jak na tamto pokolenie, moja matka była genialna, mimo, że nie spełniała moich dziecięcych oczekiwań. Dzieci mają wybujałą fantazję, ale nie potrafią jeszcze osądzać sprawiefliwie, ta umiejętność przychodzi później.

    1. Bardzo dziękuję za ten komentarz. Nie uważam, że moja matka jest zła. I tak, często tego doświadczam- im jestem starsza, tym coraz bardziej ją rozumiem. Ja mam dostęp do internetu, terapeutów, porad i informacji, nie wychodząc nawet z domu. A ona, wtedy – korzystała z wiedzy intuicyjnej (często bardzo dobrej) albo porad swoich rodziców…
      Jednak moje dziecięce oczekiwania i potrzeby nie zostały zaspokojone i to ma swoje konsekwencje. Wiem już, po wielu latach pracy nad sobą, że dopiero uznanie tych potrzeb i uznanie mojej dziecięcej złości, żalu i smutku daje uwolnienie i przynosi spokój. Ten wpis powstał w trakcie uwalniania złości za to, jak mnie wtedy potraktowała mama. To czysty akt parentyfikacji i całe moje dorosłe życie mierzyłam się ze skutkami takiego traktowania w dzieciństwie. Opisanie tego z perspektywy wewnętrznego dziecka i pozwolenie sobie na odczucie całej tej złości, wypłakanie jej i doświadczenie smutku, że już tego nie odzyskam przyniosło uwolnienie i już mnie tak ta sytuacja nie boli.

    2. “Dzieci mają wybujałą fantazję, ale nie potrafią jeszcze osądzać sprawiefliwie”… W mojej opinii to klasyczny przykład bagatelizowania doświadczeń dzieci w celu usprawiedliwiania karygodnych czynów dorosłych.
      Dzieci są absolutnie i nieskończenie sprawiedliwe, ale ten fakt jest niewygodny dla wielu dorosłych, którzy nie potrafią się z tym zmierzyć i nie są w stanie wziąć odpowiedzialności za swoje czyny. To, w jaki sposób postąpiła mama Aurory było KARYGODNE, zarówno wobec braciszka Aurory jak i niej samej. Aż mnie zatkało, gdy czytałam tę opowieść, wróciły moje własne wspomnienia…
      Dla jasności – to, że jakiś czyn jest zły i karygodny nie oznacza z automatu, że osoba, która go popełniła jest do gruntu zła. Ale odpowiedzialność powinna ponieść ona sama, a nie obarczać tym dzieci.

  2. Zgadzam sie z Edytą absolutnie, podczas czytania tej historii przed oczami pojawiły sie epizody z agresją matki. Długo dochodziłam i nadal dochodzę do siebie bo przez bierną akceptacje tej agresji długo czułam sie nikim. Mało tego moja matka, kobieta inteligentna i oczytana jeszcze do niedawna potrafiła mi naublizac i to niecenzuralnym słownictwem..A brak umiejętnosci w życiu dorosłym powiedzenia STOP wychodzi z pogruchotania emocji, wartości w dzieciństwie. I jestem w stanie zrozumieć skąd takie stany bo juz jestem dorosła ale nie rozumiem przerzucania za swoje zachowanie na dziecko

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.