To ten sam ból, którego kiedyś nie mogliśmy czuć. Ten, który mógł nas zabić. Ten największy, przed którym całe życie uciekaliśmy. Ten, którego nauczyliśmy się unikać. Ten, na który bierzemy pigułki, kupujemy rzeczy, pijemy alkohol, wypychamy żołądek, przecinamy skórę i uprawiamy kompulsywny seks.
Początkowy etap pracy z matczyną raną porównuję do poruszania się we mgle. Mechanizmy obronne, wyparcie, idealizacja i cały opór, który ma chronić nas przed bólem pokrywa mleczną szarością wszystko, czego się dotkniemy. Nie wszystko jest widoczne, nie wszystko jest jasne, miejscami mgła jest gęstsza, momentami się przerzedza, niby coś pod nią wyczuwamy, ale trudno określić co to jest. Możemy mieć wątpliwości, czy uczucia, które w nas się pojawiają są adekwatne do sytuacji czy nie. Zalewa nas poczucie winy, a złowieszczy szept powtarza „co ty robisz, jak śmiesz, toż to zdrada”. Albo „nie było aż tak źle”, „jak cię to bolało, to chyba coś z tobą nie tak”.
Im większa wiedza o toksycznych zachowaniach, im więcej argumentów za tym co jest ok, a co w porządku nie jest, tym bardziej mgła się przerzedza. Każde spotkanie z wewnętrznym dzieckiem przekonuje o tym, że to, czego wtedy doświadczyło nie miało prawa się wydarzyć. Po prostu nie!
Zaczynasz widzieć je, wyśmiewane, odrzucane, zapominane.
Znajdujesz je skrzyczane, pobite, samotne…
Patrzysz na nie nierozumiane, niesłyszane, niewidziane…
I w pewnym momencie mgła opada na tyle, że możesz je zobaczyć. To Twoja Prawda. To, co pod tą mgłą odkrywasz jest tak przerażające i bolesne, że można już tylko wyć. Wyć, zawodzić, jęczeć, krzyczeć, drzeć się i łkać. Ból prawdy rozrywa serce i wydziera je z zastygłej lawy dawnego gniewu.
1 thought on ““Dlaczego???”. Pytanie, które uzdrawia.”
Jestem teraz na etapie wypłakiwania mojego bólu. Toksyczny związek, w który się uwikłałam już jako dorosła (choć bardzo młoda) kobieta – i który trwał prawie 10 lat – otworzył mi oczy na “moją Prawdę”. Teraz padam i wstaję :). Mam dni strasznego bólu i płaczu, po których czuję się silniejsza i mądrzejsza. Potem znów przychodzi ból – z pytaniem “dlaczego ja?”. Potem znów jestem trochę silniejsza itd. Czy ten ból kiedyś przejdzie zupełnie? I czy dzięki temu przestanę dawać się krzywdzić?